Walka o Polskę, regiony i Europę |
Wpisany przez Administrator |
poniedziałek, 28 kwietnia 2014 13:33 |
Rozmowa z Bogusławem Sonikiem - Posłem do Parlamentu Europejskiego
- Od dziesięciu lat jest Pan eurodeputowanym z okręgu małopolskiego i świętokrzyskiego. W jaki sposób europoseł może reprezentować swój region? Czy w ogóle jest możliwe bycie nie tylko polskim europosłem, ale też – tak jak w Pana przypadku - małopolskim i świętokrzyskim? - Nasza sytuacja jest diametralnie inna od tej, jaką mają posłowie do polskiego Sejmu, którzy w jasny sposób swój okręg wyborczy prezentują. Pomimo to, każdy z nas, a ja na pewno, pamięta o tym skąd pochodzi i z jakiego okręgu jest wybrany. Wiele tematów przez nas podejmowanych ma bezpośredni wręcz wpływ na życie mieszkańców naszych regionów. Podam przykład - kiedy było przyjmowane rozporządzenie REACH dotyczące oznaczania i wprowadzania do obrotu produktów chemicznych, jednym z problemów było to jak zakwalifikować gips. To istotny temat dla województwa świętokrzyskiego. Pojechałem tam wtedy. We Włoszczowej oglądałem miejsca gdzie jest produkowany gips, rozmawiałem z pracownikami. Wykorzystałem tę wiedzę. Widząc, że w raporcie czy legislacji są zapisy, które odbiją się na przemyśle czy innej gałęzi gospodarki istotnej dla mojego regionu, staram się włączyć w proces tworzenia tego aktu prawnego. Zasięgam rady mieszkańców, specjalistów, przedsiębiorców - tak, aby ich głos był słyszalny w Brukseli i miał wpływ na legislację. Drugi sposób na reprezentowanie regionu na forum Parlamentu Europejskiego to oczywiście przedsięwzięcia przez nas organizowane – wystawy, spotkania, dyskusje, tzw. hearingi – sięgamy w nich po specjalistów z regionu. Są też oczywiście spotkania, na których prezentujemy nasze regiony. - Mam wrażenie, że w Polsce wciąż za mało zdajemy sobie sprawę ze znaczenia Parlamentu Europejskiego i wpływu decyzji, podejmowanych w Brukseli czy Strasburgu na nasze życie…
- Eurodeputowani mogą też zapraszać swoich wyborców do Parlamentu?
- W rankingach najlepszych europosłów Pana nazwisko powtarza się regularnie. Pana pracę doceniają akredytowani dziennikarze, ale też koledzy eurodeputowani, którzy przyznali Panu nagrodę MEP Awards dla najlepszego europosła. A co Pan osobiście uważa za swój największy sukces i w pierwszej i w drugiej kadencji? Druga sprawa, z której jestem dumny, to polityka historyczna. Wbrew pozorom ona także ma istotne znaczenie i trzeba wykorzystać arenę, jaką jest PE do przeprowadzania ważnych batalii. Moim sukcesem jest to, że obóz koncentracyjny w Oświęcimiu został oficjalnie nazwany niemieckim nazistowskim. To było spektakularne osiągnięcie i wbrew pozorom wcale nie łatwe. Dla nas są to kwestie oczywiste, ale spróbujmy przekonać do nich posłów z innych krajów, o innych doświadczeniach historycznych. Za tym poszły inne decyzje, ale także pieniądze europejskie na wspieranie Muzeum w Auschwitz. To odpowiedzialność przede wszystkim niemiecka, ale także europejska by zachować w dobrym stanie to, co świadczy o pamięci tamtej zbrodni. I na końcu, w tej kadencji bardzo ważna była na pewno walka o gaz łupkowy. Przygotowania do napisania raportu o jego wpływie na środowisko naturalne trwały ponad półtora roku. Wchodziły w to seminaria, konferencje, wysłuchania, które organizowałem po to, by pokazać kwestię gazu łupkowego bez histerii i negatywnych stereotypów. Udało się odrzucić moratorium w sprawie zakazu wydobycia gazu w całej Unii. To było ciekawe doświadczenie. Byliśmy w stanie pozyskać sojuszników, dzięki którym w głosowaniu uzyskaliśmy zapewnienie, że każdy kraj ma prawo do samodzielnego podejmowania decyzji w tej sprawie, zachowując ostrożność i minimalizując ryzyko. Jak utrzymamy ten trend, to pomoże nam w przyszłej eksploatacji gazu łupkowego. - Na koniec chyba najważniejsze pytanie - co jest najtrudniejsze w byciu europosłem? Zrozumienie skomplikowanych mechanizmów, na jakich opiera się Parlament Europejski? rozmawiała Dominika Cosic |